- Dobra to co będziemy robić ? - dodała Marta.
- Może jakiś film ? Hmm ? - dopowiedziałam.
- A może zagramy w butelkę ? - to Lucas wpadł na ten pomysł.
- Pewnie, mi pasuje. - powiedział Juss.
- Spoko, to ja pójdę po butelkę. - wyszłam do kuchni po czym wróciłam z butelką po coli.
- To kto zaczyna ? - zerknęłam na nich.
- Ja mogę ! - wyrwał się mój przyjaciel.
_____________________________________
- Okeej. - usiedliśmy na
podłodze w takim można powiedzieć kółku.
Chłopak o ciemnych włosach zakręcił butelką po wypitym wcześniej przeze mnie napoju. Wypadło na mnie, nie lubiłam wyzwań, bo zawsze dostawałam jakieś pojebane, albo bez sensu, tak więc wybrałam prawdę.
- To.. czy uprawialiście już seks ? - jejku, jakby nie było lepszych pytań. Teraz to i tak nie mam wyboru i muszę odpowiedzieć.
- Nie. - na chuj im taka wiedza ? Dobra nie będę się czepiać, gra to gra.
- Okeej. - dopowiedział i tak z pewnością był wypity, zresztą Marta również.
- Ej, mam tu coś tak na pożegnanie. - przerwał Lucas. Wstał po czym wyszedł z pokoju, po chwili wrócił z szarą torbą która zapewne należała do Marty. Wyjął z niej 4 piwa i 2 butelki innego alkoholu.
- To jest to coś na pożegnanie, tak ? - przewróciłam oczyma.
- Yhm.. - oczywiście zaopatrzony był również w otwieracz, no bo jakby inaczej ?
Podał jedno z piw Justinowi, natomiast sam zabrał się za kolejne.
Nie lubię pić tak bez okazji, to znaczy lubię ale nie tak żeby codziennie czy coś. Najwidoczniej mój żołądek nadal nie akceptuje większej ilości alkoholu, ponieważ zazwyczaj po wypiciu większej ilości robiło mi się nie dobrze. Ale oczywiście Bieber i Luck byli przeciwnie nastawieni niż ja do alkoholu. Tym razem to ja kręciłam, a wypadło na mego przyjaciela.
Chłopak o ciemnych włosach zakręcił butelką po wypitym wcześniej przeze mnie napoju. Wypadło na mnie, nie lubiłam wyzwań, bo zawsze dostawałam jakieś pojebane, albo bez sensu, tak więc wybrałam prawdę.
- To.. czy uprawialiście już seks ? - jejku, jakby nie było lepszych pytań. Teraz to i tak nie mam wyboru i muszę odpowiedzieć.
- Nie. - na chuj im taka wiedza ? Dobra nie będę się czepiać, gra to gra.
- Okeej. - dopowiedział i tak z pewnością był wypity, zresztą Marta również.
- Ej, mam tu coś tak na pożegnanie. - przerwał Lucas. Wstał po czym wyszedł z pokoju, po chwili wrócił z szarą torbą która zapewne należała do Marty. Wyjął z niej 4 piwa i 2 butelki innego alkoholu.
- To jest to coś na pożegnanie, tak ? - przewróciłam oczyma.
- Yhm.. - oczywiście zaopatrzony był również w otwieracz, no bo jakby inaczej ?
Podał jedno z piw Justinowi, natomiast sam zabrał się za kolejne.
Nie lubię pić tak bez okazji, to znaczy lubię ale nie tak żeby codziennie czy coś. Najwidoczniej mój żołądek nadal nie akceptuje większej ilości alkoholu, ponieważ zazwyczaj po wypiciu większej ilości robiło mi się nie dobrze. Ale oczywiście Bieber i Luck byli przeciwnie nastawieni niż ja do alkoholu. Tym razem to ja kręciłam, a wypadło na mego przyjaciela.
- Prawda czy wyzwanie ? -
zapytałam.
- Hmm.. zadanie.
- Pocałuj Justina. - ich miny były po prostu bezcenne.
- Że co proszę ?! - nagle oprzytomniał.
- Mogę w rękę ? - spytał zdruzgotany.
- Pewnie, spokojnie. - oboje patrzeli na mnie z grozą w oczach.
Chłopak posłusznie wykonał zadanie, po czym wypił kolejny łyk piwa. Marta również sobie nie żałowała, prawie duszkiem wypija " napój " w szklanej butelce. Mój chłopak patrzał na mnie kątem oka, czego nie dało się nie zauważyć. Tym razem znów kręcił Lucas, tylko że tym razem był w większym stopniu jakby to nazwać ? Wstawiony ? Nie, raczej nie.. Z deczka najebany ? Hmm.. Owszem, to słowo lepiej opisywało go teraz. Powtórnie zakręcił butelka, wypadło na Martę, która również kończyła pić kolejne piwo. Tak więc z tych czterech piw które przyniósł zostało jedeno, ale cóż.
- Prawda czy wyzwanie ?
- Niech będzie wyzwanie. - odpowiedziała wypijając ostatni łyk " napoju ".
- Dobra, to pocałuj Justina w usta z języczkiem. - Bieber popatrzał na mnie jakby wystraszony.
Szczerze ? Nie byłam zadowolona, ale co mogłam zrobić ? Nic, zupełnie nic. Udawałam, że to mnie w ogóle nie rusza, lecz Justina owszem. Marta chcąc wykonać zadanie przysunęła się do niego chwiejnie, lecz po chwili odważniej.
- Hmm.. zadanie.
- Pocałuj Justina. - ich miny były po prostu bezcenne.
- Że co proszę ?! - nagle oprzytomniał.
- Mogę w rękę ? - spytał zdruzgotany.
- Pewnie, spokojnie. - oboje patrzeli na mnie z grozą w oczach.
Chłopak posłusznie wykonał zadanie, po czym wypił kolejny łyk piwa. Marta również sobie nie żałowała, prawie duszkiem wypija " napój " w szklanej butelce. Mój chłopak patrzał na mnie kątem oka, czego nie dało się nie zauważyć. Tym razem znów kręcił Lucas, tylko że tym razem był w większym stopniu jakby to nazwać ? Wstawiony ? Nie, raczej nie.. Z deczka najebany ? Hmm.. Owszem, to słowo lepiej opisywało go teraz. Powtórnie zakręcił butelka, wypadło na Martę, która również kończyła pić kolejne piwo. Tak więc z tych czterech piw które przyniósł zostało jedeno, ale cóż.
- Prawda czy wyzwanie ?
- Niech będzie wyzwanie. - odpowiedziała wypijając ostatni łyk " napoju ".
- Dobra, to pocałuj Justina w usta z języczkiem. - Bieber popatrzał na mnie jakby wystraszony.
Szczerze ? Nie byłam zadowolona, ale co mogłam zrobić ? Nic, zupełnie nic. Udawałam, że to mnie w ogóle nie rusza, lecz Justina owszem. Marta chcąc wykonać zadanie przysunęła się do niego chwiejnie, lecz po chwili odważniej.
Stało się, pocałowała go tylko.. jakoś
długo to trwało. Pociągnęłam ją za koszulkę, a ta zupełnie nic, potraktowała
mnie jak powietrze. Widząc, iż Juss również nie kończy po prostu wstałam i
zamknęłam się w łazience. Po chwili usłyszałam pukanie i męski głos :
- Koteek otwórz. - prosił.
- Idź do Marty, przecież tak świetnie całuję. - powiedziałam wkurwiona.
- Koteek otwórz. - prosił.
- Idź do Marty, przecież tak świetnie całuję. - powiedziałam wkurwiona.
- Przestań to tylko głupie nic nie
znaczące zadanie. - tłumaczył.
- Jasne, jasne.. - nie odpowiedział, on tylko po chwili pojawił się w środku. Nie wiem jak udało mu się otworzyć drzwi, ale pech chciał że stał tuż przede mną.
- Jasne, jasne.. - nie odpowiedział, on tylko po chwili pojawił się w środku. Nie wiem jak udało mu się otworzyć drzwi, ale pech chciał że stał tuż przede mną.
- Wyjdź ! - podniosłam głos.
- Skarbie przestań, proszę uspokój się.
- Najchętniej byś ja przeleciał, nie ?
- Teraz to przegięłaś. - wymamrotał.
- I co mi zrobisz ? Uderzysz mnie ? - czułam jak mimika mojej twarzy robi się coraz groźniejsza.
- Skarbie przestań, proszę uspokój się.
- Najchętniej byś ja przeleciał, nie ?
- Teraz to przegięłaś. - wymamrotał.
- I co mi zrobisz ? Uderzysz mnie ? - czułam jak mimika mojej twarzy robi się coraz groźniejsza.
- Dobrze wiesz, że nigdy bym tego nie
zrobił. - mówił przez zęby.
- W takim razie teraz wyjdź ! Zostaw mnie ! - awanturowałam się.
Do łazienki przyszedł również tata :
- Możecie się ciszej kłócić, a najlepiej w ogóle ? - marszczył brwi.
Dopowiedziałam krótkie :
- JASNE. - udałam się do siebie, gdzie nie zastałam już Marty ani Lucka.
- W takim razie teraz wyjdź ! Zostaw mnie ! - awanturowałam się.
Do łazienki przyszedł również tata :
- Możecie się ciszej kłócić, a najlepiej w ogóle ? - marszczył brwi.
Dopowiedziałam krótkie :
- JASNE. - udałam się do siebie, gdzie nie zastałam już Marty ani Lucka.
Pewnie Luck wyszedł za namową Justina,
natomiast Martę słyszałam jak krząta się po kuchni. Niby to tylko głupia gra,
ale jakoś to wyglądało za bardzo poważnie. Ale z drugiej strony jakbym dostała
takie samo zadanie zachowałabym się podobnie. Bez przesady ja ją próbuje
odciągnąć a ten nic.. Położyłam się swobodnie na miękkie łóżko, do
pomieszczenia wszedł wiadomo kto. Usiadł koło mnie, momentalnie odwróciłam się
do niego plecami.
- Kiciaa.. kocham tylko Ciebie i nikogo
więcej. - włożył rękę pod moją koszulkę.
- Zostaw mnie.. - powiedziałam i mimo wolnie po poliku spłynęła mi pojedyncza łza.
Po chwili chłopak leżał twarzą w twarz do mnie, mówiąc:
- Nie chce, abyś kiedykolwiek przeze mnie płakała. - wytarł kciukiem przeźroczystą łzę.
Nie odpowiadałam, bo nie widziałam co mam powiedzieć. Może przesadzam ? Po prostu nie chce go stracić, tyle dla mnie znaczy, za dużo żebym mogła go stracić.
- Zostaw mnie.. - powiedziałam i mimo wolnie po poliku spłynęła mi pojedyncza łza.
Po chwili chłopak leżał twarzą w twarz do mnie, mówiąc:
- Nie chce, abyś kiedykolwiek przeze mnie płakała. - wytarł kciukiem przeźroczystą łzę.
Nie odpowiadałam, bo nie widziałam co mam powiedzieć. Może przesadzam ? Po prostu nie chce go stracić, tyle dla mnie znaczy, za dużo żebym mogła go stracić.
Kocham go cholernie, ale czasami wydaje mi
się że jest ze mną dla jakiegoś zakładu albo wiadomo po co.. Z zamyśleń wyrwał
mój mózg głos :
- Dalej jesteś na mnie zła ? - pocałował me usta nieśmiało, a zarazem przepraszająco.
Obezwładnił mnie pocałunkami, czułam jak jego usta płoną. Nie mogła się oderwać od tych nieziemskich ust, zapachu i dotyku.
- Przepraszam. - wyszeptał nie przestając całować.
- Już dobrze.. nie potrzebnie tak na Ciebie naskoczyłam. - wyszemrałam.
- Kocham Cie skarbie. - teraz to już ja leżałam na nim.
- Ja ciebie też i.. nie chcę Cię stracić.
- Nie stracisz, przysięgam. – położył rękę na sercu niczym na przysiędze.
Po tych słowach podniosłam jego koszulkę, po czym wtuliłam się w wyrzeźbioną klatę. Jeździłam ręką od jego ust, aż po Jerrego.
- Kusisz.. - oznajmił.
- Tak ? - zapytałam cwaniacko przy czym wsunęłam rękę do czarnych bokserek na których jak dobrze zauważyłam widniał napis " Calvin Klein ".
- Owszem jestem wytrzymały, ale jestem facetem. – mówił.
- Mam ochotę. - poruszał w zabawny sposób brwiami.
Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Na co ? - udawałam zdezorientowaną.
- Na ciebie.
- Niestety nic z tego, nie dziś. - zrobił smutna minę.
- W takim razie cię zgwałcę.
- Mrr.. aleś ty brutalny. - usiadłam na nim.
Przerzucił mnie na siebie i to teraz on był na górze.
- Kocham Cie kiciaa. - całował mój policzek.
- Wiesz ? - dodał po chwili.
- Hmm.. - podrapałam się po głowie.
- Wiesz ? - zaczął mnie łaskotać.
- Juuuustin ! - krzyczałam poprzez nieopanowany śmiech.
- Możemy być ciszej ?! - do pomieszczenia wtargnął lekko podenerwowany ojciec.
- Dalej jesteś na mnie zła ? - pocałował me usta nieśmiało, a zarazem przepraszająco.
Obezwładnił mnie pocałunkami, czułam jak jego usta płoną. Nie mogła się oderwać od tych nieziemskich ust, zapachu i dotyku.
- Przepraszam. - wyszeptał nie przestając całować.
- Już dobrze.. nie potrzebnie tak na Ciebie naskoczyłam. - wyszemrałam.
- Kocham Cie skarbie. - teraz to już ja leżałam na nim.
- Ja ciebie też i.. nie chcę Cię stracić.
- Nie stracisz, przysięgam. – położył rękę na sercu niczym na przysiędze.
Po tych słowach podniosłam jego koszulkę, po czym wtuliłam się w wyrzeźbioną klatę. Jeździłam ręką od jego ust, aż po Jerrego.
- Kusisz.. - oznajmił.
- Tak ? - zapytałam cwaniacko przy czym wsunęłam rękę do czarnych bokserek na których jak dobrze zauważyłam widniał napis " Calvin Klein ".
- Owszem jestem wytrzymały, ale jestem facetem. – mówił.
- Mam ochotę. - poruszał w zabawny sposób brwiami.
Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Na co ? - udawałam zdezorientowaną.
- Na ciebie.
- Niestety nic z tego, nie dziś. - zrobił smutna minę.
- W takim razie cię zgwałcę.
- Mrr.. aleś ty brutalny. - usiadłam na nim.
Przerzucił mnie na siebie i to teraz on był na górze.
- Kocham Cie kiciaa. - całował mój policzek.
- Wiesz ? - dodał po chwili.
- Hmm.. - podrapałam się po głowie.
- Wiesz ? - zaczął mnie łaskotać.
- Juuuustin ! - krzyczałam poprzez nieopanowany śmiech.
- Możemy być ciszej ?! - do pomieszczenia wtargnął lekko podenerwowany ojciec.
- To on nie chce mnie puścić, a zresztą
wyjdź ! - powiedziałam agresywnie.
Wyszedł trzaskając drzwiami, natomiast ja powiedziałam do Jussa :
- Idę się odświeżyć. - wstałam, wzięłam z szafki pidżamę i poszłam do łazienki. Odkręciłam gorąca wodę przy czym weszłam pod prysznic. Krople cieplej wody spływały ze mnie niczym z wodospadu. Użyłam czekoladowego żelu pod prysznic, w całej łazience nim pachniało.
Kiedy zakończyłam prysznic ubrałam się , rozczesałam włosy
po czym wysuszyłam je. Zmyłam resztki makijażu, czułam się tak jakby wszystkie problemy
spłynęły po mnie jak woda. Wróciłam do pokoju, a mój chłopak leżał już miał na
sobie tylko bokserki. Położyłam się obok niego, objął mnie jedną ręką natomiast
drugą bawił się moimi włosami. Wyszedł trzaskając drzwiami, natomiast ja powiedziałam do Jussa :
- Idę się odświeżyć. - wstałam, wzięłam z szafki pidżamę i poszłam do łazienki. Odkręciłam gorąca wodę przy czym weszłam pod prysznic. Krople cieplej wody spływały ze mnie niczym z wodospadu. Użyłam czekoladowego żelu pod prysznic, w całej łazience nim pachniało.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Twittera oraz Facebooka, dawno tam nie zaglądałam. Miałam tyle powiadomień oraz wiadomości, że od razu wyłączyłam urządzenie. Przez jakąś godzinkę rozmawialiśmy z Juju, a to o NASZYM życiu, a to o jutrzejszym dniu i jego rodzinie. Około 23 zasnęliśmy.
**** RANO ****
- Kochanie pora wstawać.. - nie chętnie otworzyłam oczy, lecz po chwili znów zamknęłam, ponieważ promienie słońca raziły mnie po oczach.
- Heej skarbie. - powiedziałam zaspanym głosem.
- Dzień dobry księżniczko. - wtem poczułam cudowny zapach gofrów, przetarłam oczy.
- Dzień dobry mój książę. - uśmiechnęłam się niemal od ucha do ucha.
- Która godzina i przede wszystkim o której mamy lot ? - dodałam pytająco po chwili.
Wyjął iPhon z kieszeni po czym powiedział :
- Jest.. 9:56, a samolot mamy jednak o 12:15. - oznajmił.
- Okey. - położyłam poduszkę na głowę.
- Zejdź za chwilę na dół, zrobiłem ci śniadanie.
- Yhmm.. - nie wiem dlaczego byłam tak bardzo nie wyspana, ale pomińmy ten fakt.
Po niespełna 2 minutach ruszyłam swój szanowny tyłek i pomaszerowałam do kuchni.
Justin stał przy kuchence w samiutkich dresach, najwidoczniej było mu za ciepło nie wnikam. Wtuliłam się w niego całą sobą od tyłu <bez skojarzeń proszę :DD > ten odwrócił głowę mówiąc :
- Oo.. mój śpioch już wstał. - pocałował mnie w czoło.
- Tak, gdzie tata ?
- Nie wiem, nie było go jak tylko wstałem.
- Okey, zadzwonię do niego. - musiałam wrócić na górę po telefon, który znajdował się pod łóżkiem. Wróciłam na dół, na stole leżały już świeżo zrobione gofry oraz sok pomarańczowy. Muszę wam przyznać, że ten mój Justin to skarb jest normalnie !
Wybrałam numer do ojca, który nawet nie raczył głupiego SMS-a napisać. Dzwoniłam, aż dwa razy a ten nawet nie raczył odebrać. Pośpiesznie jadłam to co przygotował Bieber, bardzo mi smakowało nie miałam zarzutów. Wzięłam gofra na którego nałożyłam masę bitej śmietany.
- Justin otwórz buzię. - usiadłam na nim.
Posłusznie wykonał moją prośbę, oczywiście '' nie chcący '' ubrudziłam mu noc i okolice ust.
- Oj przepraszam. - mówiłam robiąc oczy kota ze Shreka.
- I co my teraz zrobimy ? - udawał zdziwionego.
- Może to.. - w tym momencie zaczęłam dosłownie mówiąc zlizywać z jego ust i nosa bitą śmietanę.
- Fuuuuj ! - wykrzyczał.
- Fuj ? Dobra. - chciałam wstać, lecz powstrzymał mnie całując zachłannie me usta, przerwał nam tym razem nie tata, a dzwoniący iPhon.
Dzwonił Luck :
- Czeeść. - wypowiedziałam pierwsza.
- No cześć, nie wiem czy wczoraj zrobiłem coś złego ale z góry przepraszam.
- Spooko akurat nic takiego się nie wydarzyło.. - ton mojego głosu zmienił się nieco.
- Mam pytanka..
- Tak ?
- To pierwsze .. mogę towarzyszyć wam w drodze na lotnisko.
- Pewnie, bądź pod moim domem tak około 11 okey ?
- Jasne, a ten.. Marta w domu ? Bo nie odbiera i ma wyłączony telefon i nie wiem co z nią.
- Pewnie jeszcze śpi, ale jak wstanie to powiem żeby do ciebie zadzwoniła.
- Okeej dzięki to do zobaczenia. - rozłączyłam się.
____________________________________
Jeest 41 ! Mam nadzieję, że się podoba. : ) Napisałam dłuższy ze względu na Świeta i tak bo.. Was kocham <3 I dziekuję. ; 3 Proszę o komentarze na temat tego rozdziału osoby którym nie podobały się ostatnie rozdziały. Mam dla Waas ogroomne wyzwanie a mianowicie ..
15 KOMENTARZY = NN :*