piątek, 21 grudnia 2012

~ Rozdział 41 ~

                                           ~ Rozdział 41 ~
- Dobra to co będziemy robić ? - dodała Marta.
- Może jakiś film ? Hmm ? - dopowiedziałam.
- A może zagramy w butelkę ? - to Lucas wpadł na ten pomysł.
- Pewnie, mi pasuje. - powiedział Juss.
- Spoko, to ja pójdę po butelkę. - wyszłam do kuchni po czym wróciłam z butelką po coli.
- To kto zaczyna ? - zerknęłam na nich.
- Ja mogę ! - wyrwał się mój przyjaciel.
_____________________________________

- Okeej. - usiedliśmy na podłodze w takim można powiedzieć kółku.
Chłopak o ciemnych włosach zakręcił butelką po wypitym wcześniej przeze mnie napoju. Wypadło na mnie, nie lubiłam wyzwań, bo zawsze dostawałam jakieś pojebane, albo bez sensu, tak więc wybrałam prawdę.
- To.. czy uprawialiście już seks ? - jejku, jakby nie było lepszych pytań. Teraz to i tak nie mam wyboru i muszę odpowiedzieć.
- Nie. - na chuj im taka wiedza ? Dobra nie będę się czepiać, gra to gra.
- Okeej. - dopowiedział i tak z pewnością był wypity, zresztą Marta również.
- Ej, mam tu coś tak na pożegnanie. - przerwał Lucas. Wstał po czym wyszedł z pokoju, po chwili wrócił z szarą torbą która zapewne należała do Marty. Wyjął z niej 4 piwa i 2 butelki innego alkoholu.

- To jest to coś na pożegnanie, tak ? - przewróciłam oczyma.
- Yhm.. - oczywiście zaopatrzony był również w otwieracz, no bo jakby inaczej ?
Podał jedno z piw Justinowi, natomiast sam zabrał się za kolejne.
Nie lubię pić tak bez okazji, to znaczy lubię ale nie tak żeby codziennie czy coś. Najwidoczniej mój żołądek nadal nie akceptuje większej ilości alkoholu, ponieważ zazwyczaj po wypiciu większej ilości robiło mi się nie dobrze. Ale oczywiście Bieber i Luck byli przeciwnie nastawieni niż ja do alkoholu. Tym razem to ja kręciłam, a wypadło na mego przyjaciela.
- Prawda czy wyzwanie ? - zapytałam.
- Hmm.. zadanie.

- Pocałuj Justina. - ich miny były po prostu bezcenne.
- Że co proszę ?! - nagle oprzytomniał.

- Mogę w rękę ? - spytał zdruzgotany.
- Pewnie, spokojnie. - oboje patrzeli na mnie z grozą w oczach.
Chłopak posłusznie wykonał zadanie, po czym wypił kolejny łyk piwa. Marta również sobie nie żałowała, prawie duszkiem wypija " napój " w szklanej butelce. Mój chłopak patrzał na mnie kątem oka, czego nie dało się nie zauważyć. Tym razem znów kręcił Lucas, tylko że tym razem był w większym stopniu jakby to nazwać ? Wstawiony ? Nie, raczej nie.. Z deczka najebany ? Hmm.. Owszem, to słowo lepiej opisywało go teraz. Powtórnie zakręcił butelka, wypadło na Martę, która również kończyła pić kolejne piwo. Tak więc z tych czterech piw które przyniósł zostało jedeno, ale cóż.
- Prawda czy wyzwanie ?
- Niech będzie wyzwanie. - odpowiedziała wypijając ostatni łyk " napoju ".
- Dobra, to pocałuj Justina w usta z języczkiem. - Bieber popatrzał na mnie jakby wystraszony.
 Szczerze ? Nie byłam zadowolona, ale co mogłam zrobić ? Nic, zupełnie nic. Udawałam, że to mnie w ogóle nie rusza, lecz Justina owszem. Marta chcąc wykonać zadanie przysunęła się do niego chwiejnie, lecz po chwili odważniej.
Stało się, pocałowała go tylko.. jakoś długo to trwało. Pociągnęłam ją za koszulkę, a ta zupełnie nic, potraktowała mnie jak powietrze. Widząc, iż Juss również nie kończy po prostu wstałam i zamknęłam się w łazience. Po chwili usłyszałam pukanie i męski głos :
- Koteek otwórz. - prosił.
- Idź do Marty, przecież tak świetnie całuję. - powiedziałam wkurwiona.
- Przestań to tylko głupie nic nie znaczące zadanie. - tłumaczył.
- Jasne, jasne.. - nie odpowiedział, on tylko po chwili pojawił się w środku. Nie wiem jak udało mu się otworzyć drzwi, ale pech chciał że stał tuż przede mną.
- Wyjdź ! - podniosłam głos.
- Skarbie przestań, proszę uspokój się.
- Najchętniej byś ja przeleciał, nie ?
- Teraz to przegięłaś. - wymamrotał.
- I co mi zrobisz ? Uderzysz mnie ? - czułam jak mimika mojej twarzy robi się coraz groźniejsza.
- Dobrze wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił. - mówił przez zęby.
- W takim razie teraz wyjdź ! Zostaw mnie ! - awanturowałam się.
Do łazienki przyszedł również tata :
- Możecie się ciszej kłócić, a najlepiej w ogóle ? - marszczył brwi.
Dopowiedziałam krótkie :
- JASNE. - udałam się do siebie, gdzie nie zastałam już Marty ani Lucka.
Pewnie Luck wyszedł za namową Justina, natomiast Martę słyszałam jak krząta się po kuchni. Niby to tylko głupia gra, ale jakoś to wyglądało za bardzo poważnie. Ale z drugiej strony jakbym dostała takie samo zadanie zachowałabym się podobnie. Bez przesady ja ją próbuje odciągnąć a ten nic.. Położyłam się swobodnie na miękkie łóżko, do pomieszczenia wszedł wiadomo kto. Usiadł koło mnie, momentalnie odwróciłam się do niego plecami.
- Kiciaa.. kocham tylko Ciebie i nikogo więcej. - włożył rękę pod moją koszulkę.
- Zostaw mnie.. - powiedziałam i mimo wolnie po poliku spłynęła mi pojedyncza łza.
Po chwili chłopak leżał twarzą w twarz do mnie, mówiąc:
- Nie chce, abyś kiedykolwiek przeze mnie płakała. - wytarł kciukiem przeźroczystą łzę.
Nie odpowiadałam, bo nie widziałam co mam powiedzieć. Może przesadzam ? Po prostu nie chce go stracić, tyle dla mnie znaczy, za dużo żebym mogła go stracić.
Kocham go cholernie, ale czasami wydaje mi się że jest ze mną dla jakiegoś zakładu albo wiadomo po co.. Z zamyśleń wyrwał mój mózg głos :
- Dalej jesteś na mnie zła ? - pocałował me usta nieśmiało, a zarazem przepraszająco.
Obezwładnił mnie pocałunkami, czułam jak jego usta płoną. Nie mogła się oderwać od tych nieziemskich ust, zapachu i dotyku.
- Przepraszam. - wyszeptał nie przestając całować.
 - Już dobrze.. nie potrzebnie tak na Ciebie naskoczyłam. - wyszemrałam.
- Kocham Cie skarbie. - teraz to już ja leżałam na nim.
- Ja ciebie też i.. nie chcę Cię stracić.
- Nie stracisz, przysięgam. – położył rękę na sercu niczym na przysiędze.
Po tych słowach podniosłam jego koszulkę, po czym wtuliłam się w wyrzeźbioną klatę. Jeździłam ręką od jego ust, aż po Jerrego.
- Kusisz.. - oznajmił.
- Tak ? - zapytałam cwaniacko przy czym wsunęłam rękę do czarnych bokserek na których jak dobrze zauważyłam widniał napis " Calvin Klein ".
- Owszem jestem wytrzymały, ale jestem facetem. – mówił.
- Mam ochotę. - poruszał w zabawny sposób brwiami.
Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Na co ? - udawałam zdezorientowaną.
- Na ciebie.
- Niestety nic z tego, nie dziś. - zrobił smutna minę.
- W takim razie cię zgwałcę.
- Mrr.. a
leś ty brutalny. - usiadłam na nim.
Przerzucił mnie na siebie i to teraz on był na górze.
- Kocham Cie kiciaa. - całował mój policzek.
- Wiesz ? - dodał po chwili.
- Hmm.. - podrapałam się po głowie.
- Wiesz ? - zaczął mnie łaskotać.
- Juuuustin ! - krzyczałam poprzez nieopanowany śmiech.
- Możemy być ciszej ?! - do pomieszczenia wtargnął lekko podenerwowany ojciec.
- To on nie chce mnie puścić, a zresztą wyjdź ! - powiedziałam agresywnie.
Wyszedł trzaskając drzwiami, natomiast ja powiedziałam do Jussa :
- Idę się odświeżyć. - wstałam, wzięłam z szafki pidżamę i poszłam do łazienki. Odkręciłam gorąca wodę przy czym weszłam pod prysznic. Krople cieplej wody spływały ze mnie niczym z wodospadu. Użyłam czekoladowego żelu pod prysznic, w całej łazience nim pachniało.
Kiedy zakończyłam prysznic ubrałam się  , rozczesałam włosy po czym wysuszyłam je. Zmyłam resztki makijażu, czułam się tak jakby wszystkie problemy spłynęły po mnie jak woda. Wróciłam do pokoju, a mój chłopak leżał już miał na sobie tylko bokserki. Położyłam się obok niego, objął mnie jedną ręką natomiast drugą bawił się moimi włosami.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Twittera oraz Facebooka, dawno tam nie zaglądałam. Miałam tyle powiadomień oraz wiadomości, że od razu wyłączyłam urządzenie. Przez jakąś godzinkę rozmawialiśmy z Juju, a to o NASZYM życiu, a to o jutrzejszym dniu i jego rodzinie. Około 23 zasnęliśmy.

                                                        **** RANO ****

- Kochanie pora wstawać.. - nie chętnie otworzyłam oczy, lecz po chwili znów zamknęłam, ponieważ promienie słońca raziły mnie po oczach.
- Heej skarbie. - powiedziałam zaspanym głosem.
- Dzień dobry księżniczko. - wtem poczułam cudowny zapach gofrów, przetarłam oczy.
- Dzień dobry mój książę. - uśmiechnęłam się niemal od ucha do ucha.
- Która godzina i przede wszystkim o której mamy lot ? - dodałam pytająco po chwili.
Wyjął iPhon z kieszeni po czym powiedział :
- Jest.. 9:56, a samolot mamy jednak o 12:15. - oznajmił.
- Okey. - położyłam poduszkę na głowę.
- Zejdź za chwilę na dół, zrobiłem ci śniadanie.
- Yhmm.. - nie wiem dlaczego byłam tak bardzo nie wyspana, ale pomińmy ten fakt.
Po niespełna 2 minutach ruszyłam swój szanowny tyłek i pomaszerowałam do kuchni.
Justin stał przy kuchence w samiutkich dresach, najwidoczniej było mu za ciepło nie wnikam. Wtuliłam się w niego całą sobą od tyłu <bez skojarzeń proszę :DD > ten odwrócił głowę mówiąc :
- Oo.. mój śpioch już wstał. - pocałował mnie w czoło.
- Tak, gdzie tata ?
- Nie wiem, nie było go jak tylko wstałem.
- Okey, zadzwonię do niego. - musiałam wrócić na górę po telefon, który znajdował się pod łóżkiem. Wróciłam na dół, na stole leżały już świeżo zrobione gofry oraz sok pomarańczowy. Muszę wam przyznać, że ten mój Justin to skarb jest normalnie !
Wybrałam numer do ojca, który nawet nie raczył głupiego SMS-a napisać. Dzwoniłam, aż dwa razy a ten nawet nie raczył odebrać. Pośpiesznie jadłam to co przygotował Bieber, bardzo mi smakowało nie miałam zarzutów. Wzięłam gofra na którego nałożyłam masę bitej śmietany.
- Justin otwórz buzię. - usiadłam na nim.
Posłusznie wykonał moją prośbę, oczywiście '' nie chcący ''  ubrudziłam mu noc i okolice ust.
- Oj przepraszam. - mówiłam robiąc oczy kota ze Shreka.
- I co my teraz zrobimy ? - udawał zdziwionego.
- Może to.. - w tym momencie zaczęłam dosłownie mówiąc zlizywać z jego ust i nosa bitą śmietanę.
- Fuuuuj ! - wykrzyczał.
- Fuj ? Dobra. - chciałam wstać, lecz powstrzymał mnie całując zachłannie me usta, przerwał nam tym razem nie tata, a dzwoniący iPhon.
Dzwonił Luck :
- Czeeść. - wypowiedziałam pierwsza.
- No cześć, nie wiem czy wczoraj zrobiłem coś złego ale z góry przepraszam.
- Spooko akurat nic takiego się nie wydarzyło.. - ton mojego głosu zmienił się nieco.
- Mam pytanka..
- Tak ?
- To pierwsze .. mogę towarzyszyć wam w drodze na lotnisko.
- Pewnie, bądź pod moim domem tak około 11 okey ?
- Jasne, a ten.. Marta w domu ? Bo nie odbiera i ma wyłączony telefon i nie wiem co z nią.
- Pewnie jeszcze śpi, ale jak wstanie to powiem żeby do ciebie zadzwoniła.
- Okeej dzięki to do zobaczenia. - rozłączyłam się.

____________________________________

Jeest 41 ! Mam nadzieję, że się podoba. : )  Napisałam dłuższy ze względu na Świeta i tak bo.. Was kocham <3 I dziekuję. ; 3 Proszę o komentarze na temat tego rozdziału osoby którym nie podobały się ostatnie rozdziały. Mam dla Waas ogroomne wyzwanie a mianowicie ..
15 KOMENTARZY = NN :* 

środa, 19 grudnia 2012

~ Rozdział 40 ~

                     ~ Rozdział 40 ~
Z DEDYKIEM DLA MATEUSZA SPIŻA 
Mam 17 lat i zero prywatności. Jakoś Ja zawsze pukam, ale On jak zawsze robi wszystko po Swojemu. Spaliłam buraka, Bieber natomiast dosłownie znieruchomiał żadne z Nas nic nie mówiło, po prostu nie potrafiło nic powiedzieć. Ojciec wydusił tylko :

- Julka ! Zejdź później na dół. -  w szybkim tempie opuścił pomieszczenie.
_____________________________________________________________
Zaczęłam się śmiać, Juss'owi jednak nie było do śmiechu, bo zrobił oburzoną minę po czy zszedł ze mnie. Nie wiem o co mu chodziło, przecież to nie moja wina, zapytałam:
- Justin, skarbie o co chodzi ? - w końcu opanowałam śmiech.
- Nic. - odpowiedział stanowczo ubierają koszulkę, która jeszcze przed chwilą znajdowała się na podłodze.
- Przecież widzę. - wstałam, podeszłam do niego i chwyciłam za biały podkoszulek całując w usta.
- Teraz to Twój ojciec na pewno nie pozwoli Ci ze mną wyjechać. - dodał szorstko.
- A to dlaczego ?
- Ugh.. bo pomyśli, że chce Cię tylko przelecieć. - odwrócił się do mnie plecami, niby szukając spodni które tak naprawdę leżały dosłownie obok niego. - Kootek, mam 17 lat nie zapominaj. - w końcu mojego ojca nie powinno obchodzić to z kim sypiam i czy w ogóle sypiam. Już nie jestem małą posłuszną tacie Juleczką. Owszem szanuje jego zdanie, ale mam swoje życie. Ubrałam się, chłopak również chwyciłam go za rękę i razem zeszliśmy na dół. Tata siedział w salonie przeglądając TV, usiadłam obok taty.
- Ty jesteś.. ? - popatrzał pytająco na Mojego chłopaka.
- Justin, chłopak Julii. - od kiedy to on jest taki poważny ?
- Domyśliłem się. - zaśmiał się.
- Tak więc po co mnie tu zawołałeś ? - odezwałam się.
- Zapytać, gdzie jest Marta bo ciocia dzwoniła i chciała z nią pogadać.
- Nie wiem ale wiem, że na pewno z Luckiem. Mam do niej zadzwonić ?
- Już dzwoniłem, nie odbiera.
- Okej.. teraz MY chcielibyśmy o czym z Tobą pogadać. - podkreśliłam.
- Tak ? - popatrzał na mnie, po chwili na Justina.
- Ty jesteś.. 
- O Boże ! Tato, nie ! - jak mógł tak w ogóle pomyśleć?
Przecież jestem odpowiedzialna, wiem co robię. I owszem znam już tą formułkę o zabezpieczeniu i antykoncepcji.- To o czym chcecie pogadać ? - widać było, że mu ulżyło.
- Justin jutro wyjeżdża do Stratford i ten.. - szczerze ? Nie wiem dlaczego bałam się zapytać o ten wyjazd. Bo niby jeszcze tydzień i trochę i będę pełnoletnia.Ale z drugiej strony nie chce Go tu zostawiać samego. Ehh..
- Tak ? - spytał.
- Chce jechać z nim, do jego rodziny. - nabrałam odwagi. 
- Tutaj ci źle ? - najwidoczniej zabolało go to. 
- Nie, ale kocham Justina i to tylko na tydzień. Takie wakacje. - oznajmiłam pewniej.
- Skoro tylko tydzień to nie będę ci przecież bronił. Jesteś już prawie dorosła, a tobie chyba mogę zaufać chłopcze ? - skierował wzrok na Biebera trzymającego mą dłoń. 
- Oczywiście, będę dbał o moją księżniczkę. - cmokną mnie w policzek. 
- Cieszę się. W takim razie kiedy wyjeżdżacie ?
- Jutro. - odpowiedziałam. - Jesteście spakowani ?
- On tak, ja nie. Więc już pójdę się pakować. - zerknęłam na iPhon wskazywał 19:54.
- Okej, robię kolację chcecie coś ? 
- Jedliśmy wcześnie. - odpowiedziałam za nas dwoje. Udaliśmy ku górze, wyjęłam z garderoby dwie walizki. Chłopak szedł krok w krok za mną. Objął mnie w pasie przy czym zaczął całować po ramieniu. 
- Jus nie teraz, nie widzisz że się pakuje a przynajmniej próbuje ? - Kiciaaa masz jeszcze na to czas. - przeciągnął, tak seksownie.
- Tak, tak później będę musiała rano się pakować, czego nie lubie. - Oj no kochanie to będzie tylko chwila, dosłownie parę minut. - śmiał się. 
- Bieber ! 
- Oo, tak ! Będziesz jeszcze głośniej krzyczeć. - mówił przez śmiech. 
- Głupek. - wystawiłam język. 
- Ale Twój. - podniósł mnie do góry okręcając w okół własnej osi.
- Wariacie, puść mnie. 
- A co będę z tego miał ? - przestał mną " kręcić " i poruszał w zabawny sposób brwiami.
- Puśc mnie. - przejechałam ręką po jego " przyjacielu ".
Jakimś cudem udało mi się odwrócić do niego twarzą, zaczęłam go namiętnie całować. Włożyłam ręce pod koszulkę, ten przerzucił nas na łóżko. Usiadłam na nim okrakiem nie przestawając całować  poruszałam biodrami po Jerrym.
- Kiciaaa. - przeciągnął.- Tak ? - udałam, że nie wiem o co mu chodzi.
- Wiesz, że kusisz ?
- Owszem. - zdjęłam jego podkoszulek, kiedy poczułam, że " przyjaciel "
chłopaka daje o sobie znać zeszłam z niego. Podeszłam do szafy i obojętnie przeglądałam ciuchy.
- Eejj, co to miało znaczyć ? - mówił trochę poddenerwowany.
- A konkretnie co masz na myśli ? - próbowałam zamaskować śmiech.
- Najpierw sama zaczynasz a teraz, co ? - zmarszczył brwi.
- Chciałam żebyś mnie puścił i puściłeś. - wyszczerzyłam się.
- Wykorzystałaś mnie ? - wtedy on sam zaczął się śmiać.
- Coś w tym stylu, kocham Cię wiesz ? - oznajmiłam pytająco.
- Ale żeby mnie tak zostawiać ?
- Oj tam, oj tam przeżyjesz. - posłałam mu całusa.

- A teraz wybacz kochanie, ale muszę się spakować. - weszłam do dość wielskiej garderoby, gdzie rzecz jasna było mnóstwo ubrań, butów i dodatków. 
Rozpoczęłam pakowanie, co jakiś czas zerkając na Justina zajmującego się telefonem. Miałam jechać tam w sumie tylko na tydzień, ale i tak wzięłam dwie walizki. Do jednej spakowałam ubrania, a do drugiej buty, których miałam dosyć dużo. Wiecie conversy, vansy - w sumie mam ich siedem par, oraz szpilki, buty na koturni i parę innych. Tak, przyznaje się mam obsesję na punkcie butów. Pakowanie skończyłam dokładnie o 20:38, miałam już wszystko gotowe oprócz.. Tego że nie pożegnałam się z Luckiem, tak więc postanowiłam go zaprosić napisałam :
'' Czy mój przyjaciel pamięta o tym, że jutro wyjeżdżam ? ; ) ''
Nie odpisał, lecz po chwili drzwi do pokoju otworzyły się, a do pokoju weszli Luck z Martą.
- Pewnie, że nie zapomniałem. - wykrzyczał i chyba.. nie jestem pewna był ''trochę'' wstawiony.
- Co robimy ?  Siedzimy u Ciebie czy.. może jakiś wypad na miasto ? - zapytał.
- Może jednak zostaniemy u mnie ? Bo znając ciebie i Justina to.. rano mielibyście ogromnego kaca. - oznajmiłam.
- Oj, już nie przesadzaj skarbie. - odezwał się przed chwilą milczący Bieber.
- Dobra to co będziemy robić ? - dodała Marta.
- Może jakiś film ? Hmm ? - dopowiedziałam.
- A może zagramy w butelkę ? - to Lucas wpadł na ten pomysł.
- Pewnie, mi pasuje. - powiedział Juss.
- Spoko, to ja pójdę po butelkę. - wyszłam do kuchni po czym wróciłam z butelką po coli.
- To kto zaczyna ? - zerknęłam na nich.
- Ja mogę ! - wyrwał się mój przyjaciel.

__________________________________

To tyle na dziś, przepraszam za błędy ale pisane na telefonie >.<  Jak się Wam podoba ? Jakieś uwagi ? Proszę o szczerość. Dziękuję za  te 12 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, ale wydaje Mi się, że Mnie zostawiacie ;c    Kooocham ; ) 
8 komentarzy = NN ; * 
 


poniedziałek, 17 grudnia 2012

~ Rozdział 38 ~

                                             ~ Rozdział 39 ~

W oczekiwaniu na Moją .. ehem.. no dobrą koleżankę dostałam wiadomość od taty '' Jadę na zakupy, kupić Ci coś ? '' Tak, Mój tata lubi o Mnie dbać, aż przesadnie, ale to już kiedy indziej opowiem. Czekałam tak 7 minut, kiedy to poczułam jak ktoś zasłania Mi cień a nie był to nikt inny jak właśnie Katie.

- Kate, domyśliłam się że to Ty. - powiedziałam sarkastycznie.
- Ejj.. zepsułaś Mi zabawę. - dodała dziecięcym głosikiem.
___________________________________________________

- Oj, przepraszam. - śmiałyśmy się kiedy przypomniałam Sobie, że ojciec przecież napisał, tak więc i Ja odpisałam '' Nie, dzięki. '' Wracając do Katie :
- Dzięki, że przyszłaś nie miałam z kim pogadać. - powiedziałam stanowczo.
- Spoko, a teraz mów o co chodzi ? - uniosła brew.
- No bo Justin ma jutro wylecieć do Kanady no i.. Ja razem z Nim. Ale..
- Ale ?
- Nie jestem co do tego pewna. - nieśmiało dodałam.
- Nie kochasz Go ? - spojrzała Mi prosto w oczy.
- Kocham i to bardzo, tylko..
- Tylko co ?  - zapytała.
- Nie jestem pewna czy to On, aby to na pewno Mnie kocha. I czy tam w Kanadzie Mnie nie oleje albo zostawi dla innej. - do oczu napływały Mi łzy.
- Myślisz, że zabierałby Cie tam ze Sobą jakby Cię nie kochał ?
Nie odpowiadałam.
- Sama Sobie odpowiedz, dobrze wiesz, że nie robiłby tego.  - po policzku spłynęło Mi kilka łez.
- Ejjj.. nie płacz Mi tu teraz, uśmiechnij się ! - wydała rozkaz, który posłusznie wykonałam.
- Masz cudownego chłopaka, który Cię kocha i przyjaciół. - dodała szczerząc się. 

- Masz rację. - nie pewnie przytuliłam dziewczynę ocierając łzy.
- Dziękuję, że Mnie wysłuchałaś. - w sumie ta rozmowa trwała około 3 minut, ale naprawdę dużo dała. Znam przecież Justina nie od dziś, jeśli by Mnie nie kochał to by chyba do Swojego rodzinnego domu Mnie nie zapraszał, nie ? Przecież Ja nie zaprosiłabym do Swojego domu rodzinnego na tygodniowe wakacje kogoś kto dla Mnie nic nie znaczy.. Ale to tylko Ja mam takie podejście. Przez najbliższe 30 minut rozmawiałyśmy o Justinie, Lucku i Marcie, również napomniałam o Lenie i Maksie. Dziewczyna wysłuchiwała wszystkiego z dokładnością, kiedy to zadzwonił telefon, a dzwonił nikt inny jak Juss :
- Tak, kochanie ? - powiedziałam.
- Kiciaaa.. gdzie jesteś ?
- W parku z Kate. Coś się stało ? - zapytałam zaniepokojona.
- Nie po prostu tęsknie za Tobą.
- Haha, głupek gdzie jesteś ?
- U Lucasa. - oznajmił, byłam zadowolona z tego, że z Luckiem dobrze się dogadują.
- A przyjedziesz po Nas ? - spytałam choć tak naprawdę do domu miałyśmy dosłownie 10 minut. 
- Ale przecież macie blisko. - No taak, ale Ja chce żebyś po Nas przyjechał. -
- Juuuustin skarbie proszę.
przyciągnęłam błagalnym głosem.
- A co będę z tego miał ?
- Buziaka ?
- Hmm.. - zastanawiał się śmiejąc.
- Dobra, co tylko ze chcesz ale przyjedź. - wiem, że to nie daleko ale jakoś tak Mi się nie chciało wracać na nogach.
- Dobra, zaraz będę. - rozłączył się.
Zdążyłyśmy jeszcze z Kate kupić Sobie hot-dogi. Usłyszałam pisk hamujących opon, oczywiście pan Bieber musiał pochwalić się wszystkim Swoim nowym cudeńkiem.
Po chwili siedziałyśmy już w aucie, Ja tuż obok Juju, a Ona na tyłach. Pocałowałam Go w policzek ten poprosił :
- Daj spróbować, już dawno nie jadłem. - wpakowałam chłopakowi bułkę z parówką oraz dodatkami prosto do buzi, przy czym ubrudził się musztarda.
- Ejj.. noo teraz będę cały brudny. - skrzywił się niczym małe dziecko, które nie dostało tego czego chce.
- Trudno. - udałam nie wzruszona. Ten jechał prosto do domu Lucka, a była już 19 ! Ehh.. jak ten czas szybko upływa, postanowiłam że wrócę do domu teraz aby mieć za Sobą pogawędkę z tata. - Możemy jechać do Mnie, chciałabym pogadać z tatą. - oznajmiłam. - A co z Katie ? - spojrzał na dziewczynę. - Przecież znam drogę do domu, poradzę Sobie. - dopowiedziała refleksyjnie. Nikt nic nie mówił, po nie długim momencie znajdowaliśmy się pod posesją Mego nie dużego domu. Pożegnałam się z Kate po czym weszliśmy do środka. - Tato jesteś ? - w całym mieszkaniu rozległ Mój donośny głos. Nie otrzymałam odpowiedzi co oznaczało, że Go nie ma. Przypomniałam Sobie, iż pojechał na zakupy. Pośpiesznie zdjęłam buty, weszłam do kuchni i napiłam się zimnej orzeźwiającej wody. Poczułam zimne w przeciwieństwie do Moich ręce na biodrach, tak Justinowi się nudziło. Trochę zgłodniałam, więc postanowiłam przygotować jakiś posiłek. Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami, więc chwyciłam za telefon z zamiarem zamówienia czegoś. - Justin na co masz ochotę ? - zapytałam chłopaka, który omal nie zjadł Mi szyi. - Hmm.. na Ciebie i to wielka. - po tych przyciągnął Mnie stanowczo do Siebie wpijając się z brutalnością oraz nie zwykłą delikatnością. Sama nie wiem, jak tak można, On całuje tak.. tak nieziemsko, cudownie, brutalnie a za razem delikatnie. Kochałam te Jego pocałunki, dotyk, zapach i.. czekoladowe paczadła pod których wpływem odpływałam w nie znane. - Justin na co masz ochotę ? - zapytałam chłopaka, który omal nie zjadł Mi szyi. 
- Hmm.. na Ciebie i to wielka. - po tych przyciągnął Mnie stanowczo do Siebie wpijając się z brutalnością oraz nie zwykłą delikatnością. Sama nie wiem, jak tak można, On całuje tak.. tak nieziemsko, cudownie, brutalnie a za razem delikatnie. Kochałam te Jego pocałunki, dotyk, zapach i.. czekoladowe paczadła pod których wpływem odpływałam w nie znane.Przy Nim wszystko było takie magiczne, lepsze. 
- Mrr.. - wymruczałam.
Ten poradził Mnie na blat, tonęłam w pocałunkach Mego chłopaka. Pragnęłam Go całą Swoją duszą i całym Swoim ciałem. Tak, wiem wypowiedź niczym z kościoła, ale takie właśnie miałam odczucia. Oplotłam Justina wokół bioder, chwyciłam stanowczo za koszulkę jeszcze bardziej do Siebie przyciągając nie zostawiając po między Nami przestrzeni. Wplotłam rękę w te aksamitne włosy, ten jednak nie marnował czasu biorąc Mnie na ręce zaczął iść ku górze. 

- Juus, pragnę Cię. - wyszeptałam Mu na ucho, a kiedy już znajdowaliśmy się w pokoju rzucił Mnie na łóżko. Zdjęłam koszulkę, chłopak również. Przejechałam opuszkami palców po Jego umięśnionym torsie. Po chwili jednak Ja miałam na Sobie już tylko majtki, a ten bokserki. Tak, teraz byłam jednego pewna. Chce Go tu i teraz, myślę że On miał podobne odczucia. Pieścił Me piersi, a Ja odwdzięczałam się pocałunkami oraz ledwo słyszalnymi jekami. 
- Justin ! Wejdz we Mnie, proszę. - nie mogłam dłużej czekać. 
- Kochanie, jakąś Ty niecierpliwa. - śmiał się.Ja z brutalnością pocałowałam te malinowe usta przy czym przygryzłam Mu wargę, a ten tylko zamruczał. Tym razem przejechałam ręką po Jerrym i tym razem ten przygryzł wargę.- Mm.. Ale Ty jesteś sexi. - oblizał dolną warge ust. Kiedy miałam już zdjąć te bokserki do pokoju wparował tata, oczywiście nie zapukał. KURWA ! Mam 17 lat i zero prywatności. Jakoś Ja zawsze pukam, ale On jak zawsze robi wszystko po Swojemu. Spaliłam buraka, Bieber natomiast dosłownie znieruchomiał żadne z Nas nic nie mówiło, po prostu nie potrafiło nic powiedzieć. Ojciec wydusił tylko :
- Julka ! Zejdź później na dół. -  w szybkim tempie opuścił pomieszczenie.

____________________________________________
Jak Wam się podoba ? Od razu przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne pisałam na telefonie. Dziękuje wszystkim za opinię nawet te negatywne, bo naprawę motywują Mnie do dalszej pracy nad Moim pisanie i blogiem : )
7 komentarzy = NN ; )